powrót do strony tytułowejks. Franciszek proboszcz w Brwinowie 1919 - 1958Galerie zdjęć

Historia rodziny księdza Kawieckiego i losy księdza przed objęciem parafii w Brwinowie


Nie da się przedstawić postaci księdza Franciszka Kawieckiego bez opowiedzenia historii jego rodziny, przedstawienia tradycji w jakiej został wychowany. A była to tradycja piękna, zarówno w wymiarze patriotycznym jak i dziedzictwa kulturowego i chrześćjańskiego. Rodzina księdza była ponadto bardzo zżyta i liczni jej członkowie o których opowiem byli częstymi gośćmi na brwinowskiej plebanii, co też tworzyło jej klimat a jednocześnie nie pozostawało bez wpływu na samego księdza Kawieckiego. W tekście zamieszczam tylko kilka najważniejszych ilustracji – wszystkie zdjęcia i skany dokumentów znajdują się w osobnych zakładkach.
Ale zacznijmy od początku.



Ród księdza pieczętował się herbem Wyszkota zwanym też Wyssogota. Herb notowany był już w XIV wieku. Należały do niego rodziny Będorski, Brenert, Dzieciartowski, Goliński, Kawiecki, Poduchowski, Sowiński, Wyszkota, Zakrzewski.


Praprapradziadek ksiedza Mateusz Kawiecki (ok. 1695 – 1755) komornik ziemski sieradzki był właścicielem dóbr Kosmów i Plewnia (kilkanaście kilometrów na północ od Kalisza) które kupił w 1746 roku od podkomorzego koronnego Hieronima Ponińskiego.
Jego syn Antoni Kawiecki (ok. 1725 – 1785) zwany „łowczym dobrzyńskim” kupił w 1767 roku za 30 tys. zł sąsiednie dobra kuszyńskie – przypuszczalnie sprzedał jednocześnie Kosmów.
Kuszyn odziedziczył Narcyz Kawiecki (ok. 1770 – 1825), pradziadek księdza Franciszka, a po nim jego syn Józef (1798 – 1865), dziadek księdza Kawieckiego. Józef Kawiecki ożenił się ok. 1830 roku z Michaliną Leśniowską. Z najstarszych dokumentów dostępne są akty chrztu Józefa i Michaliny, a także akt chrztu jej matki Salomei z Korytkowskich. Zachował się także brulion który Michalina otrzymała jako nagrodę na ukończenie pensji w 1821 roku.
Zapewne w tym samym czasie czyli ok. 1830 r. Józef Kawiecki sprzedał Kuszyn i nabył majątek Zagorzyn położony kilka kilometrów na północ od Kalisza. Tam urodził się w 1836 roku jego syn Ignacy – ojciec księdza Franciszka.
Z tego okresu zachował się załącznik do podania z 1838 roku o wpis do rejestru szlachty Królestwa Polskiego (w 1836 roku wydany został ukaz carski wprowadzający weryfikację i potwierdzenie szlachectwa).
W latach 50-tych XIX wieku posiadłość Zagorzyn została poważnie zadłużona i około 1857 roku dobiegający sześćdziesiątki Józef Kawiecki był zmuszony do jej sprzedaży. Przeprowadził się z rodziną do swojego szwagra Franciszka Leśniowskiego gospodarującego na niewielkim folwarku w Dzierząznej koło Warty. Zabrał ze sobą 3 osoby ze służby, 6 krów, 6 koni i 30 tys zł pozostałych po sprzedaży majątku. Syn Ignacy urodzony 25 lipca 1836 ukończył szkołę średnią w Poznaniu, a następnie studia na Uniwersytecie Wrocławskim. W chwili przeprowadzki miał 23 lata.
Zachował się fragment wspomnień Ignacego Kawieckiego spisanych pod koniec życia, z których zaczerpnąłem wiele informacji. Większą część wspomnień zajmuje opis balów i zabaw w których brał udział. W dużej mierze między innymi dlatego, że czuł się w obowiązku znaleźć posażną kandydatkę na żonę która wybawiłaby rodzinę z tarapatów finansowych.
Kilka przykładowych akapitów:
„Gdym wrócił od Skaczyńskich, był jeszcze karnawał, aby więc zatrzeć niemiłe zajścia, rzuciłem się w wir zabaw, a że wszędzie mile mnie widziano i zapraszano, nie było więc w Kaliskim i Sieradzkim zabawy, na której bym nie był. Nie mówię , że było to dobrze, lecz tłumaczę się przed Wami moim ówczesnym stanem duszy i tym, że miałem wówczas 23 lata.”
albo
„Bywały więc huczne bale w resursach obywatelskich, niewiele ich cztery było, a więc w Kaliszu po dwa lub trzy bale, a także w Sieradzu i Koninie. Wszystkie zaś zawsze organizowane były z jakimś celem dobroczynnym, o co Prezesowie Rad Dobroczynności Publicznej w powiatach się starali. Prezes też takiej rady powiatu kaliskiego Stanisław Radliński, zorganizował teatr amatorski , który w czasie Wielkiego Postu po trzy lub cztery dawał przedstawienia. W teatrze tym jednego Postu bardzo czynny brałem udział co szczegółowo opisałem we „..Ilustrowanej.” Poza balami publicznemi, hulano po dworach zamożniejszych, po wsiach i w mieście, a szczególnie takich, w których były panny na wydaniu. „
i jeszcze:
„Niezmiernie też wesołe bywały zabawy na 17 stycznia w imieniny Antoniego Ruszkowskiego, patrona ówczesnego Trybunału, a serdecznego naszego przyjaciela – tam zawsze bywałem vice-gospodarzem, z czego z zadowoleniem ogólnem się wywiązywałem. A nie przychodziło mi to z trudności, bo na parterze pod mieszkaniem był skład win p. R., z którego gospodarz upoważnił mnie czerpać ad libitum”
Przede wszystkim należy zacytować jednak inne fragmenty świadczące o kulturze i tradycji w jakich autor wspomnień wyrósł i które przekazał swoim dzieciom.
Pierwszy takich cytatów to barwny opis pielgrzymki do Częstochowy.
„Wówczas w lipcu lub sierpniu uradziliśmy pielgrzymkę na Jasną Górę do Częstochowy ze wstępem do Chodkowskich w Tatrakach, bo tak mniej więcej droga wypadała i namówienie starego, aby córkom razem z nami pomodlić się pozwolił. Wszystko stało się według projektu – pewnego pogodnego dnia, wcześnie rano – rodzice, ja, Helenka i Kocia wyruszyliśmy piechotą, a za nami szedł powóz w cztery konie z potrzebnymi ubiorami i zapasami żywności. Do Tatraków było 6 mil drogi. Pierwszego dnia więc uszliśmy połowę ....... Na drugi dzień ......... nad wieczorem stanęliśmy w Tatrakach. I ojciec i córki ucieszyli się nami bardzo i stary żadnej przeszkody nie stawił przeciwko dania nam do towarzystwa córek. Na przygotowaniach ich do podróży zszedł następny dzień, a trzeciego w zwiększonym towarzystwie i dodaniem bryczki w parę koni z wiktuałami wyruszyliśmy w drogę, ........ bardzo rano stanęliśmy w Świętym miejscu. Jasna Góra i jej historia była mi już z opisów dobrze znana. Widok jej wszakże własnymi oczami, gorące na mnie zrobił wrażenie, na tle wspomnień historycznych.
Prosto z drogi podążyliśmy do kościoła i wysłuchali Mszy Św. w Kaplicy Matki Boskiej, której obraz nie był jeszcze odsłonięty. Potem ja z ojcem zakrzątnęliśmy się o znalezienie pomieszczenia, na siedem osób, sześć koni i wehikuły. Po rannym posiłku, odpoczynku i przebraniu się, czas do obiadu poświęciliśmy na zwiedzanie miasta, w którym co prawda przed pięćdziesięciu laty nie było wiele do zwiedzania. Po obiedzie poszliśmy do klasztoru, zwiedzali go, obejrzeli skarbiec, zakupiliśmy na drugi dzień mszę św. I zamówili spowiednika. Przejęci wszyscy celem dla jakiego tu przybyliśmy, wieczorny czas spędziliśmy na skromnej pogawędce i w skupieniu ducha wcześniej spać się pokładli. Nazajutrz rano – wspólnie ze stangretami i lokajem, który jako stary przyjaciel nam towarzyszył, poszliśmy do kościoła. Nie czekając długo, przystąpiliśmy wszyscy do spowiedzi, a po spełnieniu tego akta, podążyliśmy do kaplicy gdzie z rozpoczęciem zamówionej przez nas mszy, odsłonięto obraz Matki Boskiej. Jakie wrażenie zrobił na mnie i na całe nasze towarzystwo – widok tego obrazu, ten tylko pojąć może – kto jak my stał przed nim z taką wiarą iż takim uczuciem, jakim myśmy byli przepełnieni. Po wysłuchaniu mszy i otrzymaniu Komunii Świętej, poszliśmy na poranny posiłek, a potem jeszcze odwiedzili kościół Św. Barbary i zaopatrzyli się w pamiątki częstochowskie. Nareszcie przygotowania do powrotu, bo na drugi dzień wczesnym ranem postanowiliśmy wyjechać aby jednym dniem stanąć w Tatrakach. Co choć późnym wieczorem nam się udało.”

Kolejny mówi o życiu kulturalnym
„Wśród tych wszystkich zabaw nie zapomniano i o duchowej stronie życia. I tak w roku 1857 z inicjatywy mojej i sąsiada P. założyliśmy sobie wspólna czytelnię, w ten sposób, że kilkunastu stowarzyszonych sąsiadów, składaliśmy po rublu miesięcznie, za te kilkanaście rubli ówczesny księgarz w Warszawie Mertzuch, przysyłał nam wszystkie nowości beletrystyczne i historyczne. Za pewną sumę odpowiednią naszemu funduszowi zatrzymywaliśmy książek na własność, resztę mieliśmy prawo odesłać, choćby porozcinane. Strawy duchowej więc nam nie brakło, choć co powiem, nie wszyscy stowarzyszeni pilnie z niej korzystali, ale zawsze coś tam do głowy im przylgnęło. ”
Ostatni mówi o zaangażowaniu w działalność społeczną i patriotyczną
„W owych czasach, bo w 1856 roku, staraniem ks. Andrzeja Zamoyskiego i kilku innych wybitnych przedstawicieli ziemiaństwa, jak Górskiego, Węgleńskiego, Golcza, Stawiskiego, zawiązane zostało Towarzystwo Rolnicze dla Królestwa Polskiego. Z wielkim ożywieniem w całym kraju przyjęto tę inicjatywę. Z organizacji Towarzystwa wypadało, że na każdy powiat był przez komitet Towarzystwa wybrany korespondent. Na powiat kaliski delegatem takim Towarzystwa był Stanisław Radoliński, i u niego też odbył się pierwszy zjazd, na której zebrani składali deklarację zapisując się na członków, z roczną opłatą złotych polskich sto. Oprócz innych spraw organizacyjnych, postanowiono miesięczne zjazdy, z kolei u kogo innego, z zastrzeżeniem, żeby na takich zjazdach nie występowano z kosztownym przyjęciem. Z kolei były więc zjazdy pierwsze u hrabiego Radolińskiego Romana w Zborowie, trzeciego Aleksandra w Zeleskowie potem u Czartkowskich w Kamieniu, potem u mojego ojca, a dalej….. (wymienia masę nazwisk trudnych do odczytania oraz miejscowości, z których, wg. dzisiejszej mapy odnalazłam Zborów, Kamień, Cielcza, Zydów, Ustków, Zagórz), a jeszcze i u innych, których nie pamiętam, chociaż we wszystkich tych zjazdach udział brałem albo z ojcem albo czasem sam i najczęściej obowiązki protokólisty spełniałem. Na zebraniach tych prawie wyłącznie zajmowano się sprawami rolniczymi, zwiedzano gospodarstwo, komunikowano sobie rezultaty zbieranych na roli lub w chowie inwentarza, doświadczeń, wpisywano do książki na to przeznaczonej, kto co miał do sprzedania , a co do kupienia, ,żeby uniknąć pośrednictwa faktorów. Nagradzano też za długoletnią służbę parobków i oficjalistów, a w następstwie urządzano po miasteczkach małe wystawy inwentarza, ściągając do nich włościan.”
W 1860 roku Ignacy Kawiecki dostał się na praktykę w założonej przez prezesa Towarzystwa kredytowego w Płocku, Aleksandera Jackowskiego, wspólnie z ziemianami Zielińskim i Kleniewskim instytucji bankowej , rolniczej pod firmą „Dom zleceń rolników płockich”. ( Towarzystwo Kredytowe Ziemskie stowarzyszało właścicieli ziemskich Królestwa Polskiego, z siedzibą Warszawie, założone w 1825 r. z inicjatywy F.Lubeckiego-Druckiego, w celu udzielania kredytów długoterminowych posiadaczom dużej własności rolnej – działało do 1939 roku)
Szybko posiadł arkana buchalteryjne, i wprawdzie bez pensji – awansował – oprócz tego zaś wprawiał się w korespondencję handlową, przeważnie niemiecką. W końcu września dowiedział się, że za przykładem Płocka organizuje się podobne domy zleceń w Kaliszu, Lublinie Hrubieniowie i w Aleksowie pod Kownem. W Aleksowie, przedmieściu Kowna, na lewym brzegu Niemna, zorganizował się Dom Zleceń Rolników Nadniemeńskich pod firmą Bracia Gawrońscy, Skarzyński i Ska.
W październiku prezes Skarżyński przybył on do Płocka, w celu "zasięgnięcia wiele od prezesa Jackowskiego informacji i rekrutowania sobie odpowiedniego do pracy personelu". Ignacemu Kawieckiemu zaproponował posadę buchaltera i korespondenta niemieckiego w jednej osobie, z pensją 50 rubli i także mieszkaniem którą to ofertę Ignacy przyjął i udał się do Kowna.
Tam zastało go Powstanie Styczniowe. Za udział w powstaniu był więziony przez Murawiowa w więzieniu w Kownie. Po odzyskaniu wolności osiadł w Warszawie. Wiadomo, że w 1872 roku zamieszkał przy ul. Ujazdowskiej. W 1873 roku ożenił się z Marcjanną Koetsch, a w 1874 roku urodziła się ich pierwsza córka Michalina.
W aktach małżeństwa i chrztu Michaliny zostało zapisane, że był w tym czasie buchalterem. Ale już w następnym 3 lata później występuje jako obywatel ziemski. Natomiast z potwierdzonych informacji wynika, że przez długie lata był współpracownikiem takich pism jak „Kurjer Poranny”, w „Gazeta Warszawska”, w „Wiek” i w „Gazeta Polska”. Pracował ponadto w biurze zarządu kanalizacji i wodociągów m. Warszawy. Ok. 1900 roku osiadł w Warce u syna Józefa gdzie zmarł 21 stycznia 1911 r.
Jego ojciec Józef zmarł przed 1873 rokiem, natomiast matka Michalina z Leśniowskich w roku 1890. Żona Ignacego Kawieckiego Marcjanna była córką Juliana Koetscha i Maryanny z Lenkiewiczów. Julian Koetsch pochodził z Saksonii, a w Warszawie był w chwili ślubu w 1850 roku czeladnikiem stolarskim. Marcjanna urodziła się w 1853 roku – wtedy Julian był już mistrzem stolarskim. Można się domyślać, że 18 lat później był już względnie zamożnym właścicielem znacznego zakładu. Marcjanna Koetsch miała 2 braci – ur. W 1856 r. Hermana (zapewne zmarł w dzieciństwie) i ur. w 1859 r. Stanisława (Stanisław miał syna Edwarda po którym pozostała liczna rodzina). Ignacy Kawiecki adres warszawski zmieniał wielokrotnie (czasem nawet co roku, albo jeszcze częściej), zapewne w związku z powiększającą się rodziną.
Miał ośmioro dzieci, 4 córki i 4 synów.

Józef urodzony w 1878 roku i Antoni urodzony w 1884 roku ukończyli studia medyczne i zostali lekarzami. Najmłodszy z synów Kazimierz został inżynierem rolnikiem.
Najstarsza córka Ignacego – Michalina wyszła za mąż za Kazimierza Bielińskiego. Mieli troje dzieci – Annę, Zofię i Stanisława. W sierpniu 1919 roku Kazimierz Bieliński zmarł nagle podczas odwiedzin u księdza Franciszka w Brwinowie – dokładnie w 6 tygodni po objęciu przez niego brwinowskiej parafii. Michalina mieszkała jeszcze do połowy lat 30-tych w Krakowie, ale w końcu 1933 roku zmarł udzielający jej wsparcia szwagier Stanisław Bieliński (dyrektor krakowskiej elektrowni) i zapewne wtedy przeniosła się do Brwinowa. Mieszkała najpierw w willi Rydlów przy Batorego, w pierwszych latach okupacji w „Bożym Darze” przy Konopnickiej, a ostatnie 15 lat z siostrą Zofią w domu Cabańskich przy Grodziskiej.
Druga córka Ignacego – Maria wyszła za mąż za Jana Kreczmara, absolwenta wydziału historyczno-filologicznego Uniwersytetu Warszawskiego, pedagoga. Mieli piątkę dzieci. Jan Kreczmar senior zmarł młodo w 1909 roku w wieku 31 lat. Ciężar i zasługa wychowania dzieci spadły więc na Marię Kawiecką (przy ogromnym wsparciu rodzeństwa męża tj. jego siostry Marii, a szczególnie brata Michała Kreczmara). Podołała temu zadaniu nad wyraz dobrze i została matką wielkiej teatralnej rodziny.
Za wyjątkiem Tadeusza który studiował architekturę wszyscy byli z wykształcenia pedagogami. Maria (Zapasiewiczowa) i Jerzy uczyli w czasie wojny na tajnych kompletach, a Jan uczył od 1942 roku w podziemnym PIST.
Po wojnie najstarszy syn Jerzy był reżyserem i dyrektorem teatrów, był też wykładowcą filozofii na uniwersytecie. Tadeusz był urzędnikiem w departamencie teatru i dyrektorem administracyjnym Jan junior został aktorem i rektorem szkoły teatralnej Maria została matką znakomitego aktora Zbigniewa Zapasiewicza.
Syn Jana Kreczmara, Adam, pisywał teksty i występował w kabaretach, a jego siostra Małgorzata wyszła za znanego artystę estrady, Krzysztofa Daukszewicza). .Do kompletu paranteli dodajmy, iż stryjeczna siostra piątki Kreczmarów, Bronisława Kreczmar - po wojnie sekretarz w redakcji "Teatru" - wyszła za reżysera Erwina Axera, późniejszego dyrektora Teatru Współczesnego, i miała z nim syna Jerzego, profesora literatury antycznej, który był wykładowcą w szkole teatralnej i autorem szkiców o teatrze Bodaj tylko Wanda nic nie miała wspólnego z teatrem.
O młodszych córkach Ignacego Kawieckiego Zofii i Jawidze wiemy niewiele. W przypadku Jawigi brak nawet jakiegokolwiek zdjęcia. Zofia po mężu Librowska miała dwoje dzieci – syna i córkę. Jadwiga po mężu Pyś była pielęgniarką, a jej mąż nauczycielem łaciny. Dzieci nie mieli.
Najstarszy z braci Józef Kawiecki był lekarzem miejskim w Warce. W 1929 roku zasiadał w Zarządzie Miejskim, natomiast 2 lata później znalazł się w Radzie Przybocznej przy Komisarzu Rządu, majorze Lucjanie Sameku. W czasie okupacji w 1941 roku został zadenuncjowany za udzielanie pomocy i schronienia Żydom i wywieziony do Oświęcimia. 5 marca 1942 roku został zamordowany za odmowę udziału w eksperymentach medycznych na więźniach obozu. Jego dom przy ulicy Franciszkańskiej przejęli Niemcy i ulokowali w nim siedzibę żandarmerii. Pozostał lokalnym bohaterem Warki, a na tamtejszym cmentarzu umieszczono tablicę pamiątkową na odnowionym ostatnio grobie Ignacego Kawieckiego. (czytaj więcej o tym wydarzeniu) Jego syn Jan, prawnik zaginął po kampanii wrześniowej na wschodzie Polski. Nie ma go na żadnej z list katyńskich, więc zginął inaczej, ale na pewno równie tragicznie.


Antoni Kawiecki – lekarz mieszkał w Warszawie, praktykę lekarską prowadził na Pradze. Zmarł w 1945 roku. Nie pozostawił potomków.
Najmłodszy z braci Kazimierz Kawiecki został po studiach rolniczych administratorem majątku w Michałowie – wsi położonej pomiędzy Warką i Kozienicami. Miał 3 córki – Wandę, Annę i Krystynę.
W czasie wojny pod pozorem praktyk rolnych dawał schronienie młodzieży wysiedlonej z Wielkopolski. Jego zięć, mąż córki Wandy, Władysław Fabiszewski, inżynier leśnik zatrudniony w czasie okupacji w pobliskich Lechanicach, był porucznikiem w Armii Krajowej obwodu wareckiego o pseudonimie „Modrzew”. W 1941 roku został aresztowany przez gestapo na terenie obwodu radomskiego AK i wywieziony do Oświęcimia. Po wojnie profesor SGGW w Warszawie.
Najmłodsza córka Kazimierza Kawieckiego, Krystyna w czasie okupacji uczyła na tajnych kompletach okoliczne dzieci.
Franciszek Kawiecki urodził się 14 sierpnia 1886 roku w Warszawie być może w domu przy ulicy Wiejskiej 11 gdzie rodzina mieszkała od roku 1884. Ochrzczony został we wrześniu tegoż roku w kościele Św. Aleksandra. Na chrzcie otrzymał imiona Franciszek Seraficki, Euzebiusz. Franciszek Seraficki to po prostu Św. Franciszek z Asyżu zwany serafickim świętym, Serafickim Patriarchą, Serafickim Ojcem. Wśród sześciu cnót, które według bł. o. Honorata Koźmińskiego wyrażają ducha serafickiego wymienia on: ducha uwielbienia Boga, ducha poświęcenia bliźnim, ducha świętego zapału oraz seraficką miłość Boga i bliźniego. I ksiądz Franciszek był im wierny. Jego patron pokierował jego drogą życiową.
Można zakładać, że podobnie jak jego bracia pierwsze nauki pobierał w domu, a potem uczęszczał do rosyjskiego gimnazjum – zapewne V (do 1905 roku innych w Królestwie nie było). W 1905 roku wstąpił do Seminarium Metropolitalnego w Warszawie. Studia w seminarium ukończył w 1910 roku otrzymując 1 listopada w kościele Św. Krzyża z rąk biskupa Kazimierza Ruszkiewicza święcenia kapłańskie.
Msze prymicyjne odprawił w sobotę 5 listopada w kościele Św. Aleksandra w Warszawie i w niedzielę 6 listopada w kościele parafialnym w Górze Kalwarii.

Po święceniach został wikarym w parafii Św. Antoniego Padewskiego w Tomaszowie.

W 1912 roku został przeniesiony do parafii Matki Bożej w Żyrardowie.



W roku 1914 został proboszczem w parafii Św. Doroty w Dobrej – małej wiosce położonej pomiędzy Łodzią i Strykowem. Posługiwał tam przez 5 lat. Nie mamy żadnych pamiątek z tego okresu. Z historii parafii wiadomo jedynie, że w tym czasie wojska niemieckie zrabowały najpierw organy kościelne, a następnie dzwony. Jedyną ciekawostką jest to, że kilka lat wcześniej drewniany kościółek w Dobrej został zastąpiony murowanym taką samą technologią jak kościół w Brwinowie. Prawdopodobne, że ksiądz Franciszek stąd zaczerpnął inspirację.

Rodzina księdza Franciszka była bardzo zżyta, wszelkie uroczystości – chrzty, śluby i często pogrzeby były odprawiane w kościele w Brwinowie, a wszyscy członkowie rodziny byli częstymi gośćmi na brwinowskiej plebanii. Ksiądz Franciszek Kawiecki objął brwinowską parafię w niedzielę 29 czerwca 1919 roku. O jego dalszych losach pisze Grzegorz Przybysz w osobnym materiale.

I na koniec o miejscach spoczynku.
Jak już wspomniałem Ignacy Kawiecki zmarł w Warce i tam został pochowany. Na pomniku została też umieszczona symboliczna tablica upamiętniająca Józefa który zginął w Oświęcimiu. Antoni był lekarzem na Pradze, zmarł w 1945 roku i zapewne spoczywa na Bródnie.
Najmłodsza siostra Jadwiga, po mężu Pyś, z zawodu pielęgniarka została pochowana na Powązkach.
Również na Powązkach spoczywa Maria w obszernym grobie Kreczmarów w kwaterze 190. Od 1909 roku miejsce spoczynku znalazło tam 19 członków rodziny.
Ksiądz Franciszek Kawiecki chciał mieć swoją rodzinę jak najbliżej. I tak na cmentarzu w Brwinowie została pochowana jego matka Marcjanna, jego najstarsza siostra Michalina Bielińska z rodziną, jego siostra Zofia po mężu Librowska, jego młodszy brat Kazimierz wraz córką Krystyną, oraz córką Wandą z mężem Władysławem Fabiszewskim. Rodzice Władysława spoczywają też w Brwinowie w osobnym grobie rodzinnym.
Grób Władysława Fabiszewskiego i grób Marcjanny Kawieckiej znajduje się obok grobu księdza Kawieckiego. Natomiast groby Michaliny Bielińskiej, jej męża Kazimierza, syna Stanisława i córki Zofii z Bielińskich Majewskiej i rodziny Fabiszewskich (rodziców Władysława) położone są na wprost wejścia do Kaplicy Marylskich na naszym cmentarzu.

Najwięcej zdjęć i informacji o rodzinie księdza Kawieckiego zawdzięczam pani Barbarze Kłos, wnuczce Kazimierza Kawieckiego, pani Ewie Grabowskiej wnuczce Marii z Kawieckich Kreczmarowej i panu Piotrowi Studzińskiemu wnukowi Michaliny z Kawieckich Bielińskiej.

Pełną galerię zdjęć i skanów dokumentów znajdziesz tutaj
Tekst zachowanego fragmentu wspomnień Ignacego Kawieckiego dostępny jest tutaj